środa, 22 września 2010

home

No i siedzę. I co? I nic. Dni uciekają jak myśli, myśli uciekają jak dni... Nie rozwijam się, nie szkolę, nie tworzę. Nie mam w sobie nic poza pościelą z łóżka i słowami z książek. O tak, te pochłaniam bez umiaru. Nadrabiam zaległości. Odpoczywam. Odreagowuję. MAM CZAS.
Choć ten czas jak ćma, pojawia się na chwilę przy nocnym świetle i znika jak się za długo na niego popatrzy.
Chciałabym tak zostać w próżni zawieszona, na chwilę stanąć. Móc trochę dłużej nie robić NIC poza tym co właśnie chcę, mam ochotę zrobić. Zostać tak w sobie, blisko przy skorupie, wynurzać się wtedy kiedy mi się chce.
Pytam się siebie na ile jestem społeczna, na ile potrafię Współżyć, właśnie przez duże "W". Na ile mogę być wśród ludzi skoro tak dużą przyjemność daje mi ten miesiąc oddechu, wytchnienia, swoistej samotności. Jeszcze w sierpniu mówiłam o tym, że bym pisała. Cóż... nie piszę. I mi się nawet nie zbiera. Ale przecież nie da się ot tak po prostu zacząć. Trzeba mieć te "dech", powiew słów. Do mnie jeszcze nie nadszedł. Nie pojawiła się u mnie taka Alicja jak u Piekary, która potrafiłaby zmienić całe moje życie jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki.


Ciekawe czy taki dzień nadejdzie. Czy będę umiała zajrzeć w siebie?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz